12 grudnia 2007
Jako ciało zarządzające w SRM we Wrocławiu, chcąc – nie chcąc, dałam się wciągnąć w agitację na rzecz „nie brania udziału” w jednym z przetargów organizowanych przez Gminę Wrocław. Wydawało mi się to słuszne. Jeśli specyfikacja warunków przetargu nie jest jasna, nie wiem co będę wyceniać i ile tego będzie to nie mogę podać godziwej – mówiąc językiem księgowym – ceny za moje usługi. Dla mnie to jest oczywiste. Osobiście nie biorę udziału w takich dziwolągach z czystego lenistwa. Wole zrobić jedną, dwie wyceny za godziwe – czytaj uczciwe pieniądze niż zarobić się dla którejś z instytucji publicznych.
Staram się jednak zrozumieć tych, którzy biorą w tym udział. Moje argumenty chyba jednak nie są dość przekonujące.
Przetarg oczywiście się odbył i wygrali, jak zwykle, ci z najniższą ceną. Ceny faktycznie były niskie. Ciekawa jestem czy można jeszcze dać niższe. Może jakiś konkurs ogłosimy w SRM?
Okazało się, że duże grono moich kolegów i koleżanek bierze udział w takich przetargach. A dlaczego? Bo się opłaca! (Tu powinien pojawić się duży szyderczy uśmiech)
Więc już nie będę agitować. Niech dają jeszcze niższe ceny, a ja będę zbierać z rynku te najlepsze kąski….
A wszystkim przetargowiczom polecam notkę i bloga Wojtka Nurka – http://wojteknurek.blog.onet.pl/2,ID266384487,index.html. Może czasami warto zrobić sobie taką kalkulacje?
Pomijam kwestię jakości tych wycen, bo w fabryce też udaje się wyprodukować czasami coś porządnego. Uważam tylko, że trzeba szanować swój czas, wiedzę i posiadane kwalifikacje. Ale jak ktoś lubi manufakturę to proszę bardzo. Szybko, tanio (…)
Nie łudźmy się, że jak się przeszkolimy w RICS-ie, to ci prestiżowi klienci będą przychodzić do nas. Takie firmy zawsze będą korzystać z usług korporacji właśnie dlatego, że to jest korporacja przez duże „K”. A dużą kasę płaci się za nazwę firmy i logo, które tam widać. Im większa stawka, tym lepsza firma i większe jej mniemanie o swoich usługach na rynku.
Moją marką jest moje nazwisko, którym podpisuje się na operacie szacunkowym. Czy wykonując operat za marne wynagrodzenie nie wystawiam świadectwa sobie i swoim usługom?
Czy podpisując umowę na wykonanie wyceny za „nie godziwe” wynagrodzenie klient nie powinien spodziewać się równie uczciwie wykonanej opinii?
komentarze 3
fajne to co piszesz.
czy jesteś jednak pewna, że cena usługi ma wpływ na jej jakość, w tym przypadku mówimy o opinii o wartości nieruchomości?
wokół mnie dostrzegam inną prawidłowość – są rzeczoznawcy, którzy wydają profesjonalne opinie, są też wyceniacze, którzy za ogromne wynagrodzenie sprzedają niskiej jakości a czesm nawet błędne ekspertyzy.
To nie cena, to zawodowa postawa (dążenie do maksymalnej staranności właściwej dla profesjonalisty) decyduje o jakości dzieła. Cena jest przejawem dziadostwa a nie jego przyczyną.
Ale to tylko moje podwórko, w twojej piaskownicy może jest inaczej :)
Bardzo się cieszę, ze są jeszcze na tym świecie, przede wszytkim w tej Polsce osoby, które się cenią. Cenią swój czas, swoja pracę, czują wartość tego, co potrafią i na co pracowali długie lata.
Mam nadzieję, ze już w niedługim czasie również znajdę się w gronie rzeczoznawców majatkowych i liczę się z tym, ze początki będą cięzkie…ale napewno nie będę z grona tych, dla których liczy się tylko „przerób” i wyłapanie jak największej ilości zleceń za marne grosze.
Przecież praca, do której nikt cie nie zmusza, to cześć nas samych, wiec jak można w tym wszytkim nie szanować siebie, swojego czasu, energii, wiedzy i profesji? Dla mnie łapanie zleceń za „każde” pieniądze jest upokażające!
Ale trafiłem !!!
nareszcie normalni ludzie, tylko dlaczego tak was mało ?
Przecież to wy macie decydować o nas, a nie jakieś dziwaczne gremia (kurde – to chyba demokracja). A Churchil rzekł: demokracja jest fatalnym systemem społecznym, ale nikt nie wymyślił lepszego.
Cóż, życie nie składa się z samych przyjemności …
Ksemeno! (doceń, że nie pomyliłem)
gratuluję znakomitego pomysłu, znakomitych tekstów, znakomitych przemyśleń, znakomitych przyjaciół (wysokiej klasy artysta Nurek).
Ech, chciało by się mieć takie indywidualności po wschodniej stronie Wisły. Tu, jak sądzę, sami przetarżyści.
Jednego tylko znam, który się trzyma, ale on w deweloperkę poszedł, prawie nie wycenia.
Żyźń praklata takaja …
pozdrówko
jm